Konserwanty w kosmetykach – czy są szkodliwe?

Czy konserwanty w kosmetykach mogą nam szkodzić? A może to jedynie kwestia tego, jakie konserwanty zostały wykorzystane? Przekonajcie się!

Trują, nie trują? Uczulają czy nie? Potrzebne, niepotrzebne? Naturalne czy syntetyczne? Które są lepsze? Masa pytań nasuwa się biednemu konsumentowi, świeżo zbombardowanemu mniej lub bardziej specjalistycznymi tekstami z gazet i internetu. Oszołomiony ilością informacji konsument najczęściej wnioskuje, że konserwanty to coś złego.

I szkoda, ze tak myśli!

Substancje konserwujące, których tak się boimy, zapewniają nam bezpieczeństwo. Hamują rozwój bakterii, pleśni i grzybów. Są naszymi sprzymierzeńcami. Bakterie takie jak: gronkowce, paciorkowce, liczne pałeczki np. Salmonella czy Shigellaczy grzyby lub pleśnie powodują nieprzyjemne infekcje, a nawet choroby skóry.

Konserwanty walczą z grzybami i bakteriami

Skład kosmetyku stanowi wspaniałą pożywkę dla wyżej wymienionych. A i człowiek jest rezerwuarem bakterii. Na naszej skórze i pod pachami rozwijają się: Staphylococcusepidermidis ale i aureus, który potrafi spowodować solidne infekcje skóry. W ustach bytują Streptokoki mutansisanguis. Nie wspominam już o enetrobakteriach, bytujących w naszym wnętrzu, gdzie powinny zostać. Jeśli wydostaną się na zewnątrz – nie są już przyjazne.

Drobnoustroje z otoczenia i te fizjologiczne jesteśmy w stanie przenieść do kosmetyku – przede wszystkim dłonią, ale również kichaniem, kasłaniem. W rozwoju pomoże im wilgotne i ciepłe środowisko łazienki, gdzie przechowujemy kosmetyki. To zrozumiale,bo tam jest ich miejsce. Łazienka to nasze własne SPA. Dlatego kosmetyki,którymi sprawiamy sobie przyjemność muszą być bezpieczne dla naszego zdrowia.

Jak wspomniałam wiele substancji obecnych w składzie kosmetyku: węglowodany – szczególnie cukry, których w kosmetyku jest mnóstwo czy białka np. kolagen, a w szczególności woda są doskonałą pożywką dla bakterii, grzybów czy pleśni.

Woda stanowi doskonałe środowisko dla wzrostu mikroflory, a jest konieczną bazą emulsji, płynów, toników i żeli do mycia. Co robić? Jak się ustrzec? Jest wyjście.Dodać substancji niedopuszczających do rozwoju mikroflory czyli konserwantów.

Konserwanty zabezpieczają przed pojawieniem się groźnych grzybów i bakterii

Jakie powinny być konserwanty?

Idealny konserwant powinien oczywiście być aktywny wobec szerokiego spektrum mikroorganizmów i efektywny w niskich stężeniach. Dostosowany do pH recptury.

Ważne jest także, aby był nietoksyczny, niedrażniący, nieuczulający, pozbawiony smaku, zapachu i koloru. Musi być obojętny chemicznie, odporny na działanie światła, tlenu, podwyższonej temperatury (bo zdarza się przegrzać kosmetyk lub wymrozić w samochodzie, a on musi działać) oraz zgodny z innymi składnikami receptury i opakowania.

Konserwant musi współgrać z recepturą, dlatego cały układ konserwujący dobiera się indywidulanie dla każdej jednej receptury. Które związki i w jakich ilościach.

Kiedy odpowiednie związki są już dobrane – kosmetyk przechodzi testy stabilności. Doświadcza się go jeszcze w laboratorium producenta w wysokich temperaturach w cieplarce i w niskich. Sprawdza czy użyte związki nie wpływają na konsystencje, kolor i zapach oraz co najważniejsze czy nie wzrasta charakterystyczne „futerko” świadczące o niepowodzeniu.

Jeśli testy wypadły pomyślnie, kosmetyk jedzie na dalsze badania do laboratorium zewnętrznego. Tutaj przeprowadza się wymagane prawem – testy konserwacji, czyli poddaje się kosmetyk kolejnym mękom. Zaszczepia się kolejne szczepy bakterii i sprawdza czy konserwanty sobie radzą i czy przeciwdziałają wzrostowi drobnoustrojów. Jeśli kosmetyk pozostaje niezakażony – znaczy, ze w naszej łazience tez sobie poradzi. Dostaje świadectwo, ze jest OK. Teraz, zgodnie z prawem wyniki testów konserwacji i inne dokumenty dotyczące surowców w recepturze trafiają do Safety Assesora czyli osoby, która sporządza ocenę bezpieczeństwa dla danego kosmetyku. Ocenia też potencjał uczulający i drażniący. Jeśli i tutaj nie ma zastrzeżeń kosmetyk może trafić do klienta, bo receptura jest zaakceptowana.

Jak widać dobór odpowiedniego konserwantu i droga oceny jego skuteczności i bezpieczeństwa dla naszej skóry jest długa. Uczestniczy w niej wiele osób, które również używają kosmetyków. I nie jest im obojętne co akceptują, bo tych samych, konserwowanych kosmetyków używają oni i ich rodziny.

Które konserwanty są bezpieczne?

W przemyśle kosmetycznym jest lista związków konserwujących, które są przebadane i dopuszczone do zabezpieczenia kosmetyków. To nie są substancje dowolne. Cały czas analizowane są nowe doniesienia o ich działaniu. Jeśli któryś ze związków budzi obawy, jak np. formaldehyd, donory formaldehydu, triclosan czy biguanidynabo ma np. dużo doniesień o uczuleniach, podrażnieniach, innych działaniach niepożądanych- zostaje poddany badaniom i jego dopuszczalne stężenie zostaje w efekcie ograniczone lub jego użycie całkowicie zabronione. Za takie działania odpowiada Scientific Committee on Consumer Safety (SCCS). Organizacja przy Komisji Europejskiej.

Od kilku lat dużo dyskutuje się na temat parabenów czyli estrów kwasu parahydroksybenzoesowego. W wyniku przeprowadzonej ogromnej ilości badań dopuszczono do stosowania pochodne metylowe i etylowe. Wycofano natomiast pochodne izo-. Przemysł ubolewa nad tym, że prasa zrobiła z tych związków potwora, bo one mają niski potencjał drażniący i uczulający i dobrze zabezpieczają. Autorytety chemii i kosmetologii stają w ich obronie, ponieważ z powodu ucieczki przed parabenami, przemysł sięga do innych związków dużo mniej przebadanych i nie zawsze tak korzystnie działających,np. metyloisotiazolinon.

Konserwanty, które mogą być stosowane w przypadku kosmetyków naturalnych

Na szczęście kosmetyki naturalne nie mają takich dylematów. Do konserwantów dopuszczonych do wyrobów naturalnych i organicznych zaliczany jest kwas dehydrooctowyalkohol benzylowy, kwas benzoesowy i jego sole np. benzoesan sodu, kwas sorbowy i jego sole np. sorbinian potasu, kwas salicylowy i jego sole oraz kwas propionowy.

Warto jeszcze podkreślić, ze każdy producent dąży do minimalizowania ilości konserwantu w recepturze. Dobiera układ konserwujący tak, żeby stężenie konserwantów było jak najmniejsze ale żeby zapewnić pełne bezpieczeństwo mikrobiologiczne. Oczywiście tutaj mogę ręczyć tylko za markę NATURATIV, ale jestem przekonana, ze większość producentów tak postępuje.

 

Od ilości użytego konserwantu zależy również data trwałości kosmetyku. Jeżeli jest przydatny do użycia przez ponad 3 lata, to konserwant musi sobie poradzić przez tak długi czas.

Kosmetyki bez konserwantów – czy to jest możliwe?

Istnieją również kosmetyki, których nie trzeba konserwować. Są to kosmetyki bezwodne, bez zawartości wody np. olejki do ciała, czy scruby cukrowe, solno-cukrowe, rodzaje past jak np. nasz Krem na Odparzenia Pieluszkowe. Tutaj zabezpiecza się tylko oleje przed jełczeniem. NATURATIV stosuje certyfikowaną witaminę E, a w scrubach dodatkowo zabezpieczają sól i cukier. Jak w domowych przetworach!

I na zakończenie: słowo „konserwant” pochodzi od łacińskiegoconservo, conservare, co znaczy zachowuję, strzegę…

 

Renata Piotrowska

 

 

 

Research & Development Manager w NATURATIV

Technolog surowców kosmetycznych i substancji zapachowych oraz chemik i kosmetolog z zamiłowania.

Z pasją bada wpływ poszczególnych składników na naszą skórę i cały organizm.

Zwycięsko wychodzi z meandrów wymagającej certyfikacji NATRUE.

Ekspercko odpowiada na pytania odnośnie składu i działania kosmetyków.